Ilona Primus-Ziarnowska w szkolnej galerii Iuvenis Amicus Artis ZS 1 w Tychach. Zobaczcie zdjęcia
Ilona Primus-Ziarnowska to kolejna malarka, które swoje dzieła prezentuje w szkolnej galerii „Iuvenis Amicus Artis” Zespołu Szkół nr 1 im. Gustawa Morcinka w Tychach, stworzonej przez Teresę Wodzicką.
– Nie macie rozumieć obrazów, wy je macie czuć jak muzykę. Muzyką jesteście otoczeni na co dzień. Na co dzień w szkole jesteście otoczeni poezją, malarstwem nie, więc nie macie do nich takiego otwarcia, jaką macie właśnie na muzykę. Ale jeśli będziecie chodzić na wystawy, to się sami otworzycie i zaczniecie się rozwijać. Będzie wam łatwiej poczuć te emocji, które my jako malarze chcemy wam przekazać. Te emocje mogą być inne niż nasz, bo każdy, patrząc na obraz, powinien mieć swoje emocje – powiedziała Ilona Primus-Ziarnowska, kolejna malarka, której prace zawisły w szkolnej galerii „Iuvenis amicus artis” w ZS 1, która stworzyła Teresa Wodzicka.
Każdy wernisaż to piękna lekcja sztuki czy wiedzy o kulturze. Autorzy prac nie tylko pokazują swoje dzieła, ale i uczą. Ilona Primus-Ziarnowska starała się wytłumaczyć młodzieży, dlaczego obrazy w muzeach są takie – jak powiedziała – „czarne, brzydkie, bez koloru”.
– Bo dopiero w XIX w. farby zaczęły być produkowane w fabrykach. Wcześniej każda szkoła artystyczna miała swój warsztat, gdzie powstawały farby, a przy nikłej wiedzy chemicznej wchodziły one w reakcję i obraz ciemniał pod ich wpływem, a także pod wpływem słońca. Dlatego te obrazy z muzeach mogą się wam wydawać mało ciekawe, ale jak się przyjrzycie, to kontury tam zostały – mówiła.
Zwróciła też uwagę na ograniczoność kolorów, jakie stosowali dawni malarze, co wynikało często z niedostatków finansowych, bo farby, które wówczas były produkowane naturalnie, były bardzo drogie.
Na przykład czerwień purpurowa zarezerwowana była tylko dla cesarza i senatorów. Uzyskiwano ten kolor z jadu ślimaków. A do zafarbowania 1 kg tkaniny, trzeba było 10 tys. ślimaków. Inny drogi kolor – ultramaryna zarezerwowana była dla Maryi i Chrystusa. Sprowadzano go zza morz, stąd łacińska nazwa ultramarinus, czyli zamorski
– mówiła malarka.
Jednym z tańszych pigmentów była czerń, bo produkowana z sadzy. Ale była też inna czerń, z Afryki, produkowana z olejów i minerałów.
– Tej czerni używała Kleopatra. Sztuka tamtego czasu wytworzyła sobie takie słynne czarne egipskie oko. Tu jednak nie chodziło tylko o urodę, ale także o zdrowie. Ta czerń eliminowała choroby związane ze słońcem – mówiła Ilona Primus-Ziarnowska.
Wszystko to zmierzało do uświadomienia uczniom, że jakkolwiek farby syntetyczne też bywają czasem bardzo drogie, ale nie az tak, by nie można było sobie na to pozwolić. Stąd dzisiejsze obrazy mogą być barwne.
– Przede wszystkim farby nie wchodzą w reakcje, które by niszczyły nasza pracę – dodała.
W szkolnej galerii „Iuvenis amicus artis” malarka zaprezentowała akryle i akwarele.
O akrylu powiedziała, że jest pochodną oleju. – _Różnica polega na tym, że w farbach olejnych spoiwem pigmentu jest olej, a w akrylach spoiwem tych samych pigmentów jest akryl. Trudno je odróżnić. A jak się obraz zawerniksuje, to można by akryl sprzedać jako obraz olejny _– zdradziła.
O akwareli młodzież usłyszała, że to bardzo stara technika, a sposób malowania jest tu odwrotny do malowania akryli czy obrazów olejnych.
– _W akwareli nie stosuje się bieli, ta biel ma wyjść z kartki. Trzeba tak kolor namieszać, tak dobrać, by on już od razu był dobry. Bo jak zaczniemy stosować kredę, to z akwareli zrobi się gwasz albo tempera i straci swoją świetlistość _– powiedziała, dodając, że w muzeach jest mało akwarel. Najwięcej jest ich w „Fałatówce” w Bystrej, gzie znajdziemy dzieła znanego w świecie akwarelisty, Fałata.
Obecny na wernisażu Czesław Gałużny, malarz i poeta, mistrz słowa, powiedział: Mówisz, że twoje prace wywodzą się z impresjonizmu, ja bym powiedział,, że nie, ponieważ impresjoniści starali się zbliżyć do natury a ty od tej niej uciekasz.
I zachęcał młodzież do małego eksperymentu.
– Kiedy na blat stołu rozlejemy wiodę czy mleko, zobaczycie, że to rozlanie, ta pierwotność jest naturą, ale ucieka od natury. Pokazuje nam coś głębiej, dalej, wnikliwiej.. Pokazuje nam emocje, na które artysta próbuje tylko delikatnie naprowadzić, bo wystarczy tę plamę lekko zdmuchnąć, przesunąć palcem, dotknąć, a ona w bezgranicznej swobodzie i wolności rozpływa się po blacie stołu. Rozpływa się tak, jak artysta sobie życzył, żeby to, co tworzy, nie światem zastanym, ale światem stworzonym na nowo – mówił.